Translate

wtorek, 23 lipca 2013

Szalona - Nathan

Byłaś kelnerką w nowej kawiarni "Forever". Pierwszego dnia, przyszłaś do pracy, od razu zajęłaś się zamówieniami. Latałaś między stolikami jakbyś miała skrzydła. Po skończonej zmianie poszłaś przebrać się w szatni z uniformu w to: 
imag

Zobaczyłaś, że nikogo nie ma w pobliżu i zaczęłaś śpiewać swoją ulubioną piosenkę: Love me again - Johna Newmana. Tak skończył się Twój pierwszy dzień w pracy. 
Z samego rana następnego dnia szefowa już wzięła Cię do siebie:
- Szalona, jest sprawa: dziewczyna, która miała śpiewać jest chora. Mogłabyś ją zastąpić? - zapytała.
- Ale ja nie umiem śpiewać.
- Jak to nie!? Przecież słyszałam Cię wczoraj w szatni.
Spłonęłaś rumieńcem. Myślałaś, że nikt Cię nie słyszał.
- To jak zastąpisz ją?
- Ja chyba... nie dam rady.
- Dasz, dasz już nie bądź taka skromna.
Dała Ci mikrofon i wepchnęła na scenę. Zaczęłaś śpiewać Right now Rihanny. Wszyscy byli zachwyceni Twoim głosem. W połowie piosenki jakiś chłopak wszedł do kawiarni. Miał ciemne włosy i full capa, który, niestety, zasłonił twarz. Podszedł do Twojej szefowej i ją uściskał. To pewnie jej syn - pomyślałaś. Chłopak zdjął czapkę i mogłaś mu się dokładnie przyjrzeć. Był dość przystojny z niebiesko-zielonymi oczami, które w tej chwili spoglądały na Ciebie. Gdy to zauważyłaś, szybko spuściłaś wzrok zarumieniona. On i Twoja przełożona odwrócili się plecami i coś sobie szeptali. Po godzinie śpiewania zrobiłaś sobie przerwę. Podeszli do Ciebie:
- No i świetnie się spisałaś. Zatrudniam Cię na cały etat. Będziesz dbała o rozrywkę. A właśnie poznaj mojego syna: Szalona to Nathan, Nathan to Szalona. Nathan przyjechał w odwiedziny na kilka dni. - uścisnęliście sobie ręce.
- Miło Cię poznać - powiedział chłopak.
- Ciebie również. 
- No droga młodzieży ja się oddale, a wy sobie gawędźcie. - powiedziała Twoja szefowa i znikła.
- Więc dlaczego Szalona?
- Bo taka jestem.
- Udowodnij.
- Jak?
- Zaśpiewaj ze mną.
Wszedł na scenę i podał Ci mikrofon.
- Ale jaką piosenkę?
- Zobaczysz - powiedział i mrugnął do Ciebie.
Nathan usiadł przy pianinie i po chwili usłyszałaś pierwsze takty This is love - Will.i.am'a i Evy Simons. Chłopak śpiewał nieziemsko. Ty włączyłaś się do refrenu. Wszyscy Was słuchali. Nawet kelnerki roznoszące napoje się zatrzymały. Gdy piosenka dobiegła końca podeszła do Was mama Nathana:
- Świetnie wypadliście. Szalona nie wiem jak Ci dziękować, za nawrócenie mojego syna do muzyki.
- Jak to? - spojrzałaś na chłopaka.
- Stare dzieje. - lekceważąco machnął ręką.
Wróciliście na scenę. Po 3 godzinach skończyła się Twoja zmiana i poszłaś do domu.
Następnego dnia zobaczyłaś Nathana śpiewającego na scenie.
- Co spodobało Ci się? - zapytałaś z uśmiechem.
- I to jak. - odparł chłopak.
Często śpiewaliście razem. Staliście się sobie coraz bliżsi.


*kilka dni później*

Późnym wieczorem weszłaś do kawiarni. Była zamknięta, ale ty miałaś klucz. Mama Nathana Ci go dała.
Usiadłaś przy pianinie, tyłem do drzwi, grając piosenkę Christiny Perri - Bluebird. Zawsze tak robiłaś, jak byłaś przygnębiona. Po skończonym utworze usłyszałaś głos Nathana:
- Pięknie grasz.
- Dzięki.
Po chwili dołączył do Ciebie i zagrał inną piosenkę: Vanilla twilight - Owl City. Gdy skończył odwrócił się w Twoją stronę, popatrzył głęboko w oczy i powiedział:
- Zakochałem się w Tobie, odkąd przekroczyłem próg tej kawiarni. - złapał Cię za rękę -  Byłaś taka charyzmatyczna, wiedziałaś co robisz na tej scenie. Kochałaś to co robisz, a potem... nasz duet. Dzięki Tobie przypomniałem sobie dlaczego kocham śpiewać. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak - odparłaś cichutko.
Chłopaka zbliżył się do Ciebie i złączył Wasze usta w czułym pocałunku.

Koniec
----------------------------------------------------------------------------
Coraz mniej Was komentuje :( jest mi smutno z tego powodu. Staram się jak mogę, a nikt mnie nie docenia :( Poważnie myślę nad usunięciem bloga....)

sobota, 6 lipca 2013

Siva

*SIVA*



Twoi rodzice umarli a ty nie miałaś rodzeństwa. Musiałaś sama kroczyć przez świat wierząc, że szczęście się do ciebie uśmiecha, nie mogłaś już liczyć na ich wsparcie jak dawniej, kiedy byłaś dzieckiem. Ale postanowiłaś zrobić wszystko, aby byli z ciebie dumni. 

Od zawsze lubiłaś pisać i czytać książki . Zawsze marzyłaś by napisać własną. Miałaś bardzo bujną wyobraźnie. Czasami z tego powodu byłaś wyśmiewana w szkole. Ale nie poddałaś się. 


Minęły lata odkąd twoi rodzice umarli, a ty się nie poddałaś. Nie załamałaś się po ich tragicznej śmierci. Zaczęłaś pisać jeszcze więcej, by w ten sposób przelać swoje emocje na papier. 

"Jak nazwać dziewczynę JJ'a ?"- pomyślałaś. Nie minęła chwila, a ty już wszystko wiedziałaś i zaplanowałaś w najdrobniejszych szczegółach. 


Wszystkie postacie, ich imiona, znaki szczególne itd... teraz wystarczyło to napisać, wnieść poprawki i ogólnie wszystko dopracować.


Minął już rok. Książka była gotowa. Wierzyłaś, że jest ona wyjątkowa, że wszystkich "zaczaruje". Postanowiłaś więc poszukać osoby, która zechciałaby pomóc ci z wydaniem twojej książki.


Chodziłaś po różnych biurach, lecz ze strony wydawnictw spotykałaś się tylko z odmową wydania książki. Po 7 próbach miałaś dosyć. Nie wierzyłaś w siebie i w świetność "zaczarowanej" lektury.


Postanowiłaś spróbować po raz ostatni.  Już straciłaś jakąkolwiek nadzieję, że ci się uda. Poczułaś wielką miękką kluchę w gardle której za nic nie mogłaś się pozbyć i która uciążliwie piekła. Do oczu napłynęły ci łzy. Łzy te nie brały się z twojego gniewu że ci się nie udaje, lecz z tego, że zawiodłaś rodziców. Kapały jedna po drugiej niczym strumień, sumień odczuwanego przez ciebie do tej pory tęsknoty i nieporadności. Potrafiłaś wyprowadzić się z Polski do Anglii znaleźć dobrze płatną pracę, ale nie robiłaś tego co chciałabyś robić, ani tego co twoi rodzice chcieliby żebyś robiła- a chcieli byś była szczęśliwa.

siva-kaneswaran-photo-22.jpgNadszedł czas by już wychodzić. Szybko próbowałaś się ogarnąć, ale byłaś w kompletnej rozsypce. Rozkojarzona wchodziłaś po schodach, gdy nagle ktoś cię potrącił. Upadłaś na ziemię. Twoja książka poleciała gdzieś w dal. Nie mogłaś doprowadzić, by ktoś ją ukradł, mimo że nic dla innych ludzi nie znaczyła dla ciebie była skarbem jak pierścień dla Goluma.  Podniosłaś się szybko na kolana i zobaczyłaś gdzie jest twój skarb. Spoczywał on w dłoniach wysokiego Bruneta, który z łapczywie z ciekawością w oczach, czytał tekst z pierwszej strony. 

-Co pan robi?! To prywatne ...rzeczy ...- powiedziałaś wyrywając mu z ręki tekst cała zapłakana.
-Tak, i bardzo dobry tekst...- powiedział patrząc ci w spuchnięte od płaczu oczy.
- Szkoda, że 7 wydawców tak nie powiedziało...
- Wystarczy uwierzyć w siebie...- Posłał ci uśmiech.- Ja wierzę że pani się uda...- Chłopak poszedł dalej.

"Wystarczy uwierzyć w siebie"- powtarzałaś tę formułkę jak mantrę. Poszłaś do łazienki. Ogarnęłaś się, po czym poszłaś na spotkanie z wydawcą. 

Minęła chwila, z gabinetu wyszłaś cała zapłakana...znowu...Tym razem były to łzy szczęścia. w duchu dziękowałaś Brunetowi za to, że w ciebie wierzył, nawet wtedy kiedy i ty straciłaś nadzieję. 

Wybiegłaś z budynku, cała w skowronkach. Zaczęłaś skakać, śpiewać, tańczyć i robić inne rzeczy, których normalnie byś w tym miejscu nie robiła. Miałaś ochotę chodzić do wszystkich i ich przytulać, energia cię nie opuszczała. Nagle zobaczyłaś sylwetkę chłopaka którego tak dobrze zapamiętałaś. 

boy-cute-girl-hug-love-Favim.com-282428.jpg- Uwierzyłam...Dziękuję...- Brunet nic nie powiedział, tylko mocno cię przytulił.



Tak zaczął się początek  pięknej i owocnej znajomości :)










WYSTARCZYŁO UWIERZYĆ ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE :)
believe-galaxy-life-photography-Favim.com-715761.jpg




-----------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam, że mnie tak długo nie było. Postaram się to teraz nadrobić i dać z siebie wszystko.
Problemy z internetem :/

Moją muzą była Emilka Haha xD 




Emilka wiem, że to nie sprawiedliwe, że się tam nie dostałaś, ale ja w ciebie wierzę i jak nie ta szkoła to inna :)